niedziela, 28 listopada 2010

Witam:)

Witam serdecznie po długaśnej przerwie. Spróbuję znów prowadzić bloga. Zobaczymy na ile mi się uda. Nadal niem mam w domu stacjonarnego internetu, ale okazało się, że zmiana mobilnego orange na iplusa wyszła na dobre. Podobno jest gdzieś w okolicy nadajnik i dlatego internet całkiem dobrze się sprawuje, pod warunkiem, że nie będzie się go używać do ściągania filmów itp.
Nie wiem od czego zacząć. Dużo spraw o których chciałam napisać już mi uciekło, może czasem coś mi się przypomni i wtedy skrobnę.
Dzisiaj wrzucam najświeższe fotki Laury krzyżykującej i mnie kończącej sweterek. Zdjęcia sweterka wrzucę po wypraniu. Nie wiem kiedy to nastąpi, gdyż Luiza (bo dla niej ten sweterek) już mi go porwała nie czekając na pranie.



Krzyżykowania uczyła Laurę moja koleżanka, która prowadzi zajęcia z haftu krzyżykowego i matematycznego z dziećmi ze swojej okolicy. Szkoda, że nie mamy w tygodniu szans żeby dojechać na te zajęcia.





Dżinsowy sweterek dla Luizy dziergany był w dużej mierze podczas oczekiwań na wynurzenie się mojego męża z wody. Mnie się robiło zimno od samego patrzenia, ale niektórzy widać tak lubią ;-)



Dzisiaj na przykład plaża wyglądała tak:


Mam szczerą nadzieję na częstsze wpisy i nadrobienie zaległości na Waszych blogach. Pozdrawiam serdecznie:)

sobota, 28 sierpnia 2010

Dogadać się z nastolatką...

Nie wiem, czy wiecie, ale Nasza Klasa nie służy tylko po to, aby odnaleźć szkolnych tudzież pozaszkolnych kolegów. Ostatnio dowiedziałam się, dzięki NK można organizować spotkania klas do których dopiero będzie się chodzić. Na takie właśnie spotkanie wybrała się jakiś czas temu moja córka.
- Mamo jutro jadę na spotkanie mojej klasy.
- O której się umówiliście?
- O 12-tej.
- A pociąg masz o której?
- 10:50
- Kiedy zamierzasz wrócić?
- Nie wiem.
- No a tak mniej-więcej?
- Nie wiem, nie umiem powiedzieć.
- To może chociaż określisz jakieś ramy czasowe?
- Nie, bo nie mam pojęcia ile to potrwa.
- No dobra, to masz być w domu nie później niż o 19-tej.
- No pewnie, że wrócę wcześniej, gdzieś tak 16-17-ta...

piątek, 30 lipca 2010

Kamizelka na roczek

Dla siostrzeńca na roczek zrobiłam taki bezrękawnik:



Włóczka to Lena (60%bawełna, 40%akry, 50g/80m), poszło 15dag. Użyłam drutów Addi 3,25 i 4 z żyłką 60cm - taka jest stanowczo wygodniejsza do małych robótek. Dzianina z Leny wychodzi mięciutka, dzierga się przyjemnie. Jedynie z wyszyciem literek był problem, gdyż nitka jest okrągła i przez to nie pokrywa dokładnie oczek dzianiny. Zrobiłam też w hafcie parę błędów, ale że perfekcjonistką nie jestem odpuszczam sobie prucie i wyszywanie od nowa. Co innego gdybym walnęła się z całą literką lub imieniem ;-)
Wszystkiego najlepszego Dawidku!

środa, 21 lipca 2010

Niespodzianka dla Małej

Po dwutygodniowym pobycie u babci Laurka w sobotę wróci do domu. Tu czeka na nią taka niespodzianka:





Sama cieszę się jak małe dziecko. Jeszcze tylko piasek do piaskownicy trzeba zamówić i zastanawiam się nad wkopaniem jej nieco głębiej.
Domek stawiali młodzi ludzie z firmy: http://www.placezabaw-relax.pl/
Domek jest bardzo ładnie wykonany, a składanie poszło bardzo sprawnie.

niedziela, 18 lipca 2010

Problem z garami - prośba o pomoc

Do nowego domu zrobiłam sobie prezent - komplet garnków kupionych w Selgrosie. Poprzedni właściciele zostawili kuchenkę elektryczną z płytą ceramiczną. Chciałam więc, żeby garnki były do niej odpowiednie. Sprawdziłam znaczki, którymi garnki były oznaczone i wszystko wydawało się ok. Garnki z pozoru zwyczajne, ze stali jak większość teraz, mają wewnątrz podziałkę litrową, a uchwyty nie nagrzewają się. Gdy garnki odwrócimy do góry dnem zobaczymy znaczki informujące na jakich kuchenkach mogą być używane oraz napis "wysokiej jakości stal nierdzewna", jest też napis AMBITION - chyba nazwa firmy, albo samych garnków, ale nie mam pewności, gdyż karton od razu wywaliłam, paragon zresztą też.



Po pierwszym użyciu na dnie garnków zrobiły się małe plamki - ok. 2mm średnicy w trochę innym odcieniu niż kolor garnka. Prawdziwy problem powstał w momencie, gdy chciałam w końcu nauczyć się robić ogórki kiszone. Zagotowałam w garze roztwór wody z solą zgodnie z przepisem i odstawiłam do wystygnięcia. Gdy chciałam wystudzoną wodę przelać do słoików z ogórkami przeraziłam się. W garze było dosłownie rudo. Sól wyżarła dziurki w powłoce garnka i jest on do wyrzucenia. Teraz wewnątrz wygląda tak:



Czy orientujecie się może, czy taka sytuacja jest normalna? Ja rozumiem, że sól jest żrąca, ale przecież wiele osób robi przetwory, w tym także ogórki kiszone i jak przypuszczam, nie mają problemów z zagotowaniem wody z solą i raczej po ugotowaniu ziemniaków czy fasolki szparagowej z dodatkiem soli (naprawdę nie przesadzam z soleniem) nie robią się im plamki w garnkach.
Nie chcę tracić kolejnych przeszło 200zł na badziewne garnki, poradźcie proszę jakie kupić, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła i żeby nadawały się do kuchenki z płytą ceramiczną i ewentualnie zmywarki.

Laurowy sweterek

Wydziergany prawie miesiąc temu, tylko jakoś tak się nie złożyło, żeby pokazać. Włóczka to Soleil - mięciutka bawełna. Poszło 34 dag czyli prawie 7 motków, druty nr 3 i 3,5.



Tak wyglądają guziczki:


Z wiadomych względów mała nie miała jeszcze okazji go założyć. Dzisiaj mógłby się w końcu przydać, ale Laurka wyjechała do babci, a sweterek został.

O Dużej cd.

Dziękuję wszystkim za komentarze:)
Jeśli chodzi o zagadkę, trafiłyście bezbłędnie, znalazłam w kieszeniach płaszcza młodej jajka na twardo i do tej pory nie dowiedziałam się po co je tam wsadziła, choć wg mnie było to po prostu szybkie drugie śniadanie na wynos.
Luiza dostała się do wybranej szkoły - tej pierwszego wyboru i jak się okazało bez problemu. Tak jak przypuszczałam szkoły obniżyły poprzeczkę. Wg wywieszonych list była w swojej klasie na 5 miejscu, a na tle szkoły, czyli sześciu klas była siódma. Uważam, że to bardzo ładny wynik. Plus publicznego wywieszania list z punktacją uczniów jest taki, że się młoda dowartościowała. Zastanawiam się jeszcze, czy testy gimnazjalistów w tym roku naprawdę były takie trudne, czy młodzież mamy coraz mniej bystrą. Oczywiście na własne potrzeby wolę w tym roku przyjąć wariant pierwszy ;-) Pozdrawiam

sobota, 26 czerwca 2010

I jeszcze o dużej

Tym razem bez zdjęć. Luiza zakończyła kolejny etap w życiu szkolnym - skończyła gimnazjum. W tym roku zapracowała sobie na czerwony pasek, z czego bardzo się cieszymy, tym bardziej, że zwiększa to liczbę punktów potrzebną aby dostać się do wybranego liceum. Teraz czekamy na wyniki, ja myślę, że bez problemów dostanie się tam, gdzie chciała. Młoda jednak trochę spanikowała po wynikach testów i przeniosła papiery z jednego najwyżej punktowanego liceum do innego. Myślę, że nie potrzebnie, gdyż generalnie wyniki testów w Poznaniu nie były po myśli młodzieży, a to oznacza, ze licea będą musiały obniżyć pułapy.

A teraz zagadka:
Co może znaleźć matka w kieszeniach płaszczyka nastolatki, gdy opróżnia je celem wyprania tegoż płaszczyka?

a)papierosy
b)narkotyki
c)prezerwatywy
d)jaka na twardo

spróbujcie zgadnąć, co mnie tak zdziwiło ;-)

Na chwilkę

Nadal nie mamy w domu internetu - jeszcze się nie przeprowadziliśmy, ale mam teraz chwilkę w pracy więc wrzucę kilka fotek.

Zdjęcia z festynu rodzinnego w przedszkolu:



z najlepszą przyjaciółką:


W czerwcu odbyło się uroczyste zakończenie przedszkola:


Występy dzieci, byłoby więcej zdjęć, ale Laurka, mimo, że chyba najmniejsza została ustawiona z tyłu i niestety nie było jej widać. Przypuszczam, że ustawienie wynikało z faktu iż mała trochę nie nadążała za innymi dziećmi i te najlepiej poruszające się ustawiono z przodu. Mam na ten temat swoje zdanie, ale nie będę się w tej chwili o tym rozpisywać.


Laura odbiera dyplom od Pani dyrektor:


Mała z zafascynowaniem zabrała się do przeglądania książeczki o Egipcie, którą dostała na zakończenie przedszkola:


Oprócz dyplomu, książeczki i pięknego tablo, otrzymaliśmy z przedszkola opinię o Laurze. Taką wstępną, tej wymaganej przez ministerstwo jeszcze nie. Opinia na przeszło stronę wydruku, dosyć szczegółowa. W 90% niestety się zgadzam - staram się być po prostu obiektywna. Ale byłam zszokowana formą w jakiej została napisana. Opinia zaczyna się i kończy negatywnym zdaniem o dziecku i generalnie składa się z większości takich. Pewne rzeczy nawet mnie rozśmieszyły np. to, że nie rozróżnia, ani nie nazywa znaków <,>,=, albo "robi błędy rachunkowe licząc na konkretach" itp. Dodam, że mała skończyła dopiero pięciolatki i to wszystko nie jest jeszcze wymagane w programie. Pewnie, że mogłaby to umieć, i nie mam nic przeciwko temu, że młodsze dzieci znacznie lepiej czytają lub liczą, ale wiąże się to głównie z pracą w domu z rodzicami. Niestety zbyt późno z Laurką wracamy do domu (18-19), żeby miała ona siłę jeszcze się uczyć, a i ja o tej porze jestem zbyt zmęczona i prędzej zniechęciłabym ją. W każdym razie pod wpływem impulsu zapisałam Laurę do psychologa - i tak miałam zamiar głównie ze względu na jej zachowanie i często podkreślaną w przedszkolu niedojrzałość emocjonalną. Pani psycholog poobserwowała Laurę, zrobiła testy i stwierdziła, że jest ona rzeczywiście nadpobudliwa, ale jeśli chodzi o rozwój intelektualny to wszystko jest w porządku, a nawet lepiej niż przeciętnie. Gdy zapytałam się o ADHD, pani powiedziała, że psycholog nie może tego stwierdzić, a jedynie neurolog lub psychiatra dziecięcy, aczkolwiek Laura ma niektóre cechy dziecka z ADHD. Dostałam ogólne wytyczne o postępowaniu z dzieckiem nadpobudliwym, a także pani psycholog poleciła książkę, którą już sobie zamówiłam.
POZDRAWIAM :)

piątek, 7 maja 2010

Bez neta

Przez jakiś czas nie będziemy mieć w domu internetu. Strasznie dziwnie się z tym czuję - uzależnienie. Co jakiś czas chcę coś sprawdzić w necie, a tu nic z tego. Jedyny dostęp w pracy, ale tutaj za bardzo nie ma kiedy pobuszować. Ten stan potrwa jakieś 2 miesiące - do czasu przeprowadzki. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, Ula

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Do skoły nigdy w zyciu!

Od kilku miesięcy Laura wie, że ten rok w przedszkolu jest ostatnim, a potem pójdzie do szkoły (do zerówki). Zawsze wydawało mi się, że dzieci w tym wieku nie mogą się doczekać pierwszego dnia w szkole. Niestety Laura jest stanowczo przeciwna temu pomysłowi. Powiedziała, że kocha swoje przedszkole i że "nie pójdę do skoły nigdy w zyciu". Na każdy mój argument ma gotową odpowiedź, generalnie widać, że stresuje ją myśl o zmianach i o tym, że ze mało jeszcze potrafi. Dzisiaj powiedziała mi coś takiego:
- Jak pójdę do skoły i naucę się pisać i cytać, to zaraz się z tej skoły wypisę!

sobota, 17 kwietnia 2010

Bezrękawnik z Azteki







Skończyłam go tydzień temu, tylko jakoś tak nie składało się wcześniej, żeby zrobić zdjęcia. Tym razem pogoda była wyśmienita do robienia zdjęć, tyle że najlepiej takich bez twarzy :D - słońce dawało niemiłosiernie po oczach. To kolejny łatwy w robocie ciuszek, który dobrze mi się nosi. Poszło na niego mniej niż 2,5 motka włóczki Azteca (50%wełna, 50% akryl), druty nr 4 i 5.5.

środa, 7 kwietnia 2010

Mały krokodylek ;-)

Laura ma malutkiego 8-miesięcznego kuzyna.
- Mamo, a cy Dawidkowi wyrosło już sto ząbków?
- No co ty Laura, to dziecko nie krokodyl!

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Kilka drobiazgów

Znów nie udało mi się zrobić zbyt wielu ozdób świątecznych. Dosłownie w ostatniej chwili wydziergałam 10 malutkich koszyczków i króliczka wg instrukcji z blogu Wiki. Nie było już czasu na krochmalenie i suszenie koszyczków, więc dałam sobie spokój i na gałązkach zawisły takie "miętkie".


piątek, 2 kwietnia 2010

Życzenia




Wszystkim odwiedzającym mojego bloga życzę zdrowych, pogodnych i Radosnych Świąt Wielkanocnych spędzonych w rodzinnym gronie!


Karteczkę, którą dołączyłam do życzeń dostałam od Motylka, jest starannie wyhaftowana drobniusieńkim haftem - bardzo podobają mi się takie subtelne prace, dziękuję Asiu!
Na drugim zdjęciu przedstawiam w końcu, bo z bardzo dużym opóźnieniem i zbiorowo ręcznie robione prezenty, które otrzymałam od zaprzyjaźnionych dziewczyn: frywolitkowe serwetki - od Aiszki4, drewnianą szkatułkę - od Laury (jest jeszcze druga śliczna szkatułka, którą dostała Laurka, ale zdjęcia robiłam późnym wieczorem i nie chciałam się już kręcić u dziewczyn, pokażę ją innym razem), frywolitkową kurkę - od klientki, no i wyżej już prezentowaną karteczkę od Motylka. Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję za te śliczności. Zajmują one u mnie w domu honorowe miejsce - jedyną nie zagraconą innymi szpargałami komódkę i pilnuję, żeby nikt nie stawiał obok nich tego, co nie powinno się tam znaleźć.


piątek, 26 marca 2010

Wątpliwości ;-)

Wczoraj rano przypomniało się Laurze, że miała do przedszkola przynieść wydmuszki. W związku z tym, wzięliśmy się z mężem za ich wydmuchanie. A ponieważ nie lubię, jak się jedzenie marnuje zrobiłam potem z tychże jajek jajecznicę. Podałam młodej, a ona mi na to:
- Mam nadzieję, ze tu nie ma wasej śliny!
- Nie ma, dmuchaliśmy, a nie pluliśmy.
- Ani wasych bakterii?
- Nie, jeśli jakieś były, to się usmażyły.

niedziela, 21 marca 2010

Kapelusik






Wiosna nareszcie i do nas przyszła (miejmy nadzieję, że na dobre), wydziergałam więc małej bardziej wiosenne nakrycie głowy. Włóczka Duo Plus comfort (52%wełna, 48%bawełna) szydełko nr 3,5.

poniedziałek, 15 marca 2010

Trochę inna...

W ubiegłym tygodniu w przedszkolu odbyły się zajęcia pokazowe dla dzieci. W wyniku rozbieżności w informacji na stronie internetowej, a gazetką przedszkolną spóźniłam się 15 minut. Usiadłam na końcu sali, żeby nie przeszkadzać. Laura uradowana moją obecnością zostawiła Panią, dzieci i przybiegła mnie wyściskać. Dla mnie była to normalna reakcja dziecka wypatrującego rodzica, więc nie robiłam problemu. Mała wróciła do grupy i przez jakiś czas robiła to co wszyscy. Po paru minutach zaczęło się. Dzieci siedziały z Panią w kółeczku po turecku i brały czynny udział zajęciach. Mała zaczęła kręcić ramionami, wyciągać to jedną, to drugą rękę w górę, albo obie naraz. Prostowała nogi do środka kółka, kładła się całkiem i wyciągała na wszystkie strony. Głośno przy tym oddychając (pewnie na rytmice ćwiczyli oddech) W pewnym momencie wstała, poprzeciągała się i głośno oznajmiła: "rozciągam się". Pani wówczas zareagowała, prosząc aby mała usiadła i robiła to co inne dzieci. Laura trochę się przystopowała, ale wierciła się nadal.
Jedno z zadań, które dzieci miały wykonać polegało na kulnięciu piłki do kolegi lub koleżanki, trzeba było powiedzieć na jaką głoskę zaczyna się jego imię, przesylabizować i policzyć sylaby.
Laura kulnęła do Agnieszki, po czym swoim donośnym, pewnym siebie głosem powiedziała:
- Agnieska, zacyna się na głoskę "g"
- Oj, Laura pomyśl - podpowiadała pani - aaagg...
- Ag! - przerwała radośnie Laura
- Spróbuj jeszcze raz, Aaaagnieszka
- Agnieska zacyna się na głoskę a
- Bardzo dobrze, Laurko, a teraz podziel na sylaby.
- A-gnie-ska
- Brawo, a ile sylab jest w imieniu Agnieszka? - tutaj zobaczyłam jak siedząca tyłem do mnie Laura pochyla się, licząc zapewne palce :-)
- Tsy!

Głoski na początku wyrazów przećwiczyłyśmy potem w domku i teraz bardzo rzadko zdarza się Laurze pomylić.
Po zajęciach podeszłam do Pani, zapytać się, czy takie zachowanie Laury zdarza się częściej, czy moja obecność miała na nią taki wpływ. Niestety dowiedziałam się, że Laura co jakiś czas tak robi, podczas wspólnych zajęć odchodzi i np. kula się. Nadal emocjonalnie nie dorównuje rówieśnikom. Dodatkowo, pani uważa, że Laura porusza się trochę inaczej niż rówieśnicy. Np. przy wchodzeniu po schodach ciągle zdarza jej się dostawiać nogę do nogi, a w tym wieku powinna wchodzić już normalnie.
Tego akurat nie zauważyłam, ale Pani jest łatwiej pewne rzeczy zaobserwować na tle rówieśników. Fakt, że Laura, jak wymyśla sobie swoje tańce i balety, to często potyka się o własne nogi, ale wydawało mi się, że to od wymyślności figur ;-)
Zaobserwowałam, że wiedza, którą mała powinna posiadać z zakresu liczenia i radzenia sobie z literkami, jest słabsza niż większości dzieci w grupie (ale nie wszystkich). Z drugiej jednak strony nie jest ona całkowitym głuptaskiem. Czasem naprawdę mnie zaskakuje logicznym myśleniem:
- Mamo, a jak my kiedyś zegnaliśmy zimę, to Pani wsadziła kij z Mazanną do piachu na podwórku i podpaliła, a potem polewała ją wodą z konewki.
- A jak ja byłam mała, to szliśmy wszyscy nad strumień i tam pani wrzucała podpaloną Marzannę do strumienia i taka płonąca odpływała daleko.
- Dlacego? Pseciez nie mozna zaniecyscać wody.
- Masz rację Laurko, nie powinno się tak robić, chyba nikt wtedy o tym nie myślał, że zaśmieca wodę.

Po powrocie z chorowania na ospę, Laura zobaczyła gazetkę z planetami układu słonecznego.
- O nie, oni to mieli! - była przygnębiona, bo planety to ostatnio jej ulubiony temat.
- O tam jest Saturn, ma pierścień. A jak się nazywa ta piękna bogini, no ta od kobiet?
- Wenus.
- Tak Wenus, a ta od facetów?
- Mars.
- Tak Mars. A wies, ze słońce to wielka kula gazów? A Pluton nie jest planetą!
I tak może ciągle na ten temat gadać. Dodam, że ja się nie przysłużyłam do zdobycia tej wiedzy. Nie wiem czy to siostra ją szkoliła, czy to "Magiczny Autobus", czy jedno i drugie.
Takie fajne spostrzeżenia i nieraz całkiem logiczne wywody, sprawiają, że nie martwię się aż tak brakami Laury w innym zakresie. Wiem, że te braki wynikają również z naszej winy, z bardzo niewielkiej ilości czasu poświęcanego dziecku, bo gdy wieczorem wracamy do domu, to ani ja, ani mała nie mamy siły na dodatkową naukę. Wolimy wieczorem poczytać bajkę i poprzytulać.

poniedziałek, 8 marca 2010

Kurs zarządzania ;-)

Bardzo mi się spodobało, więc dzielę się z Wami:

Lekcja 1
Mąż wchodzi pod prysznic w chwili, gdy jego żona wychodzi z łazienki.
W tym momencie słychać dzwonek do drzwi. Żona szybko zawija się w ręcznik i biegnie otworzyć. Za drzwiami stoi Bob, sąsiad z naprzeciwka.
Zanim kobieta zdążyła się odezwać, Bob mówi: Dam ci $ 800, jeżeli zrzucisz z siebie ten ręcznik.
Po chwili zastanowienia kobieta zrzuca ręcznik i staje naga przed Bobem. Po kilku sekundach Bob wręcza jej $800 i odchodzi.
Kobieta ponownie zawija się w ręcznik i idzie na górę.
Kiedy wchodzi do łazienki, mąż pyta: Kto to był ?
"To Bob z naprzeciwka" - odpowiada żona
"To świetnie" mówi mąż - "Czy on może oddał te $800, które ode mnie pożyczył?"
Morał z tej historii:
Jeżeli masz istotne informacje dotyczące kredytowania i ryzyka z tym związanego - podziel się tymi wiadomościami ze współwłaścicielami akcji zawczasu.

Lekcja 2
Ksiądz oferuje zakonnicy podwiezienie. Zakonnica wsiadła i założyła nogę na nogę, przez co kawałek kolana stał się widoczny.
Ksiądz mało nie spowodował wypadku.
Po odzyskaniu kontroli nad samochodem, mimochodem położył jej rękę na nodze.
Na to zakonnica: "Ojcze, a pamiętasz Psalm 129 ?"
Ksiądz zabrał rękę, ale przy zmianie biegów, znów ręka mu się ześlizgnęła na nogę zakonnicy.
Ta ponownie zapytała: "Ojcze, pamiętasz Psalm 129 ?"
Ksiądz przeprosił "Wybacz siostro, ale ciało jest słabe"
Po dojechaniu do klasztoru zakonnica westchnęła ciężko i wysiadła.
Kiedy ksiądz dojechał do swojego kościoła, czym prędzej zaczął szukać Psalmu 129.
Brzmiał on " Idź śmiało i szukaj, im wyżej zajdziesz, tym większa radość"
Morał tej historii:
Jak za dobrze nie znasz się na swojej pracy, to łatwo stracisz interesującą okazję.

Lekcja 3:
Przedstawiciel handlowy, urzędniczka administracji i kierownik idą razem na lunch. Na ulicy znajdują starą lampę. Kiedy jej dotknęli, z lampy wyszedł dżin i obiecał spełnić jedno życzenie każdego z nich.
"Ja pierwsza, ja pierwsza" krzyknęła urzędniczka "Chcę być na Bahamach i płynąć motorówką, nie myśląc o całym świecie"
I puff - zniknęła
"Teraz ja, teraz ja: krzyknął przedstawiciel handlowy "Chcę być na Hawajach, odpoczywać na plaży, z osobistą masażystką i zapasem Pina Colady"
Puff - zniknął.
"No dobrze, Teraz ty" mówi dżin do kierownika.
A ten na to: Chcę, żeby ta dwójka stawiła się w biurze zaraz po lunchu"
Morał z tej historii:
Zawsze pozwól aby twój szef mówił pierwszy.

Lekcja 4
Orzeł siedział sobie na drzewie, odpoczywał i nic nie robił.
Mały królik zobaczył orła i zapytał : "Czy ja też mogę sobie tak usiąść i nic nie robić?"
Na to orzeł: "Pewnie, dlaczego nie"
Więc królik usiadł pod drzewem I odpoczywał.
Nagle pojawił się lis, skoczył na królika I zjadł go.
Morał z tej historii:
Żeby siedzieć i nic nie robić, trzeba siedzieć odpowiednio wysoko.

Lekcja 5
Indyk rozmawiał z bykiem. "Chciałbym móc wzlecieć na szczyt tego drzewa, ale nie mam tyle siły"
Na to byk: "Może byś tak podziobał trochę moje odchody, jest w nich dużo odżywczych składników."
Indyk wskoczył na kopczyk odchodów, pojadł i udało mu się wzlecieć na najniższą gałąź.
Następnego dnia, po zjedzeniu jeszcze więcej udało mu się usiąść na drugiej gałęzi.
Po czterech dniach indyk dumnie zasiadł na szczycie drzewa.
I zaraz zobaczył go farmer, wziął za strzelbę i zestrzelił indyka.
Morał tej historii:
Dzięki g*nu możesz wejść na szczyt, ale ono cię tam nie utrzyma.

Lekcja 6
Mały ptaszek uciekał przed zimą na południe. Ale, że było bardzo zimno, ptaszek zmarzł i spadł na ziemię. Kiedy tak leżał, przechodziła krowa i upuściła na niego trochę "placka".
Ptaszek leżał sobie w krowich odchodach i poczuł, że robi mu się ciepło. Było mu tak przyjemnie, że zaczął śpiewać z radości.
Przechodzący kot usłyszał ptasie śpiewy i podszedł zbadać sprawę.
Odkrył ptaszka pod krowim plackiem i szybko go odkopał i zjadł.
Morał z tej historii:
1. Nie każdy kto narobi na ciebie jest twoim wrogiem.
2. Nie każdy, kto wydobędzie cię z g*a jest twoim przyjacielem.
3. Jak siedzisz głęboko w g*nie to lepiej trzymaj buzię na kłódkę.

niedziela, 7 marca 2010

Sukienka z Nepala

Sweterek, a właściwie sukienka z Nepala. Druty 6 i 7, ok. 5,5 motka. Pierwszy mój raglan od góry, robiony wg opisu Truskaveczki. Przepis jest bardzo czytelny, łatwy do wykonania i szczerze go polecam. Sweterek robiony w całości bez zszywania. Nowy ciuszek jest gotowy od środy i już stał się moim ulubionym.











poniedziałek, 22 lutego 2010

Żeby nie było, że się kompletnie lenię...

... pokazuję przydługi sweterek wydziergany dla małej. Przydługi, gdyż stwierdziłam, że właściwie niedługo będzie wiosna i za bardzo nie przyda się, a do jesieni mała jeszcze sporo podrośnie, więc trzeba dziergać z zapasem. Zdjęcie znowu beznadziejne, ale na prawdę nie potrafię zrobić jej porządnego, ciągle ucieka i chowa się jak jakiś dzikusek, albo robi tak głupie miny, że wolę nie pokazywać. Sweterek z gatunku tych łatwych i szybkich, z grubej włóczki (Elian Regina), podwójny ściągacz i ścieg gładki, robiony w całości bez zszywania, raglan od dołu. Ok. 7 motków czyli 35 dag włóczki na rozmiar mniej więcej 122/128, druty 6 i 7.

Przed balikiem

Na chwilę, zanim popędziła na górę do swojej grupy udało mi się ją złapać i sfocić na pamiątkę. Słonecznikowa królewna:

Na włosach ma takiego sporego materiałowego słonecznika, niestety na zdjęciu nie widać. Generalnie mogłam się bardziej postarać i dorobić dziecku jakąś dodatkową ozdobę, ale jestem leniwa i machnęłam na to ręką. Mała od dwóch miesięcy odliczała dni do baliku i na szczęście doczekała się. W przedszkolu od początku grudnia panuje ospa, więc strasznie się martwiłam, żeby Landrynki nie złapało w niewłaściwym czasie, bo chyba nie przeżyłaby takiego rozczarowania. Na szczęście na baliku, który odbył się tydzień temu była zdrowa, za to dzisiaj wieczorem odkryłam czerwone plamki :-( Przekichane, gdy nie ma w pobliżu nikogo, kto mógłby dopilnować dziecko. Z pracą jestem ugotowana. Pozostaje mi zamknąć sklep w ciągu dnia i pracować na popołudnia i wieczory, kiedy starsza siostra wróci ze szkoły. Może też uda się i na 2 dni przyjedzie moja siostra.

niedziela, 14 lutego 2010

Zimowy spacer

Co prawda pragniemy już wiosny, ale w niedzielę, gdy akurat nigdzie się nie spieszymy i nigdzie nie wyjeżdżamy, no i jest jasno, gdy jesteśmy we wsi, to zima nie jest taka dokuczliwa. Wówczas przypomina mi się, że trzeba korzystać póki jest śnieg, bo na 99% przez kolejnych parę lat będzie go jak na lekarstwo. A jak korzystać, to na saneczkach, niestety górek u nas nie ma, więc pozostaje spacer.


Droga do lasu:
Pierwsza wywrotka na potraktorowych koleinach:

Druga wywrotka:

Łapki zmarzły, więc tato pożyczył swoje rękawiczki:

Tata też zaliczył wywrotkę, gdy noga ugrzęzła w śniegu:

Od pewnego czasu rzadko chodzimy do tego lasu, przyczyna jest prosta - masa śmieci. Jednak tym razem śnieg sprawił, że o śmieciach w ogóle się nie myślało. Nawet w pewnej chwili przebiegły nam drogę 4 sarenki, ale nie zdążyłam zrobić zdjęcia, bo zaraz zniknęły po drugiej stronie lasu.

Gdy wyszliśmy z innej strony lasu zobaczyliśmy taki oto piękny domek. Wybudowany w ubiegłym roku. Ma nawet wbudowaną tablicę z datą.


Laurka zapozowała z bałwanem napotkanym pod lasem:


Tutaj mała zrobiła nam zdjęcie:
A tutaj tato uwiecznił, jaką ma silną córkę:
Na koniec orzełek, już na ogródku, żeby można było się szybko przebrać:
Pozdrawiam