W ubiegłym tygodniu w przedszkolu odbyły się zajęcia pokazowe dla dzieci. W wyniku rozbieżności w informacji na stronie internetowej, a gazetką przedszkolną spóźniłam się 15 minut. Usiadłam na końcu sali, żeby nie przeszkadzać. Laura uradowana moją obecnością zostawiła Panią, dzieci i przybiegła mnie wyściskać. Dla mnie była to normalna reakcja dziecka wypatrującego rodzica, więc nie robiłam problemu. Mała wróciła do grupy i przez jakiś czas robiła to co wszyscy. Po paru minutach zaczęło się. Dzieci siedziały z Panią w kółeczku po turecku i brały czynny udział zajęciach. Mała zaczęła kręcić ramionami, wyciągać to jedną, to drugą rękę w górę, albo obie naraz. Prostowała nogi do środka kółka, kładła się całkiem i wyciągała na wszystkie strony. Głośno przy tym oddychając (pewnie na rytmice ćwiczyli oddech) W pewnym momencie wstała, poprzeciągała się i głośno oznajmiła: "rozciągam się". Pani wówczas zareagowała, prosząc aby mała usiadła i robiła to co inne dzieci. Laura trochę się przystopowała, ale wierciła się nadal.
Jedno z zadań, które dzieci miały wykonać polegało na kulnięciu piłki do kolegi lub koleżanki, trzeba było powiedzieć na jaką głoskę zaczyna się jego imię, przesylabizować i policzyć sylaby.
Laura kulnęła do Agnieszki, po czym swoim donośnym, pewnym siebie głosem powiedziała:
- Agnieska, zacyna się na głoskę "g"
- Oj, Laura pomyśl - podpowiadała pani - aaagg...
- Ag! - przerwała radośnie Laura
- Spróbuj jeszcze raz, Aaaagnieszka
- Agnieska zacyna się na głoskę a
- Bardzo dobrze, Laurko, a teraz podziel na sylaby.
- A-gnie-ska
- Brawo, a ile sylab jest w imieniu Agnieszka? - tutaj zobaczyłam jak siedząca tyłem do mnie Laura pochyla się, licząc zapewne palce :-)
- Tsy!
Głoski na początku wyrazów przećwiczyłyśmy potem w domku i teraz bardzo rzadko zdarza się Laurze pomylić.
Po zajęciach podeszłam do Pani, zapytać się, czy takie zachowanie Laury zdarza się częściej, czy moja obecność miała na nią taki wpływ. Niestety dowiedziałam się, że Laura co jakiś czas tak robi, podczas wspólnych zajęć odchodzi i np. kula się. Nadal emocjonalnie nie dorównuje rówieśnikom. Dodatkowo, pani uważa, że Laura porusza się trochę inaczej niż rówieśnicy. Np. przy wchodzeniu po schodach ciągle zdarza jej się dostawiać nogę do nogi, a w tym wieku powinna wchodzić już normalnie.
Tego akurat nie zauważyłam, ale Pani jest łatwiej pewne rzeczy zaobserwować na tle rówieśników. Fakt, że Laura, jak wymyśla sobie swoje tańce i balety, to często potyka się o własne nogi, ale wydawało mi się, że to od wymyślności figur ;-)
Zaobserwowałam, że wiedza, którą mała powinna posiadać z zakresu liczenia i radzenia sobie z literkami, jest słabsza niż większości dzieci w grupie (ale nie wszystkich). Z drugiej jednak strony nie jest ona całkowitym głuptaskiem. Czasem naprawdę mnie zaskakuje logicznym myśleniem:
- Mamo, a jak my kiedyś zegnaliśmy zimę, to Pani wsadziła kij z Mazanną do piachu na podwórku i podpaliła, a potem polewała ją wodą z konewki.
- A jak ja byłam mała, to szliśmy wszyscy nad strumień i tam pani wrzucała podpaloną Marzannę do strumienia i taka płonąca odpływała daleko.
- Dlacego? Pseciez nie mozna zaniecyscać wody.
- Masz rację Laurko, nie powinno się tak robić, chyba nikt wtedy o tym nie myślał, że zaśmieca wodę.
Po powrocie z chorowania na ospę, Laura zobaczyła gazetkę z planetami układu słonecznego.
- O nie, oni to mieli! - była przygnębiona, bo planety to ostatnio jej ulubiony temat.
- O tam jest Saturn, ma pierścień. A jak się nazywa ta piękna bogini, no ta od kobiet?
- Wenus.
- Tak Wenus, a ta od facetów?
- Mars.
- Tak Mars. A wies, ze słońce to wielka kula gazów? A Pluton nie jest planetą!
I tak może ciągle na ten temat gadać. Dodam, że ja się nie przysłużyłam do zdobycia tej wiedzy. Nie wiem czy to siostra ją szkoliła, czy to "Magiczny Autobus", czy jedno i drugie.
Takie fajne spostrzeżenia i nieraz całkiem logiczne wywody, sprawiają, że nie martwię się aż tak brakami Laury w innym zakresie. Wiem, że te braki wynikają również z naszej winy, z bardzo niewielkiej ilości czasu poświęcanego dziecku, bo gdy wieczorem wracamy do domu, to ani ja, ani mała nie mamy siły na dodatkową naukę. Wolimy wieczorem poczytać bajkę i poprzytulać.